Świadectwo wiary

Mam na imię Klaudia, mam 19 lat i chodzę do 3 klasy technikum o profilu gastronomicznym. Moje życie duchowe cała duchowość była i jest bardzo skomplikowana. W swoim krótkim życiu miałam ogrom zwątpień, upadków i odłączeń od wiary i Boga. Wiele razy chciałam przejść na tą złą stronę czytając Biblię Szatana, słuchając demonicznych piosenek i wszystkiego co było w pewien sposób demoniczne. Natomiast za każdym razem powracałam do Boga, tylko w Nim tak naprawdę doświadczałam szczęścia i pokoju w sercu. W życiu popełniałam wiele błędów miałam klapki na oczach wybierając Diabła i jego świat. Lecz w momencie gdy je otwierałam na ratunek zawsze przychodził mi Jezus(teraz to wiem, kiedyś nie miałam o tym bladego pojęcia, myślałam że jestem taka silna).Tak było zawsze. Upadałam na chwilę lub dłuższy czas potem wstawałam i wracałam do Pana. Byłam ja ta łódź na wzburzonym morzu, która raz jest na fali a raz całkowicie nią przykryta. Nie chodziłam do kościoła chodziłam kilka razy w roku jak była potrzeba lub ktoś zmuszał, modliłam się tylko na religii ale bez wiedzy po co to robię, w domu nigdy się nie modliłam. Czułam w sercu, że jakoś muszę to zmienić ale nie wiedziałam jak czułam że źle postępuje że to nie tak ma wyglądać ale nie wiedziałam jak to zmienić. Brakowało mi takiej osoby która mnie pokieruje i pokaże co robić by być bliżej Boga. Zły mącił mi w głowie bardzo bo nie chroniłam siebie nie chodziłam do spowiedzi nie przyjmowałam komunii a karmiłam się tym co złe, po części miał ułatwione zadanie. Byłam też bardzo słaba psychicznie gdyż walczyłam z depresją kilka ładnych lat od 2013 roku, miałam mnóstwo prób samobójczych, samo okaleczałam się też kilka długich lat, walczyłam z narkotykami, alkoholem. To też powodowało że miał do mnie łatwiejszy dostęp. Pamiętam taką sytuacje gdy byłam już bardzo zdesperowana i chciałam naprawdę pragnęłam się zabić i wzięłam kolejny raz mnóstwo leków i popiłam wódką, kładąc się na łóżko powiedziałam w myślach „Panie Ty zdecyduj czy mam żyć czy nie” rano obudziłam się jak gdyby nigdy nic… Przypomniałam sobie co powiedziałam i wtedy pierwszy raz pomyślałam bo jeszcze nie zrozumiałam, że Pan jest w moim życiu. To była moja ostatnia próba samobójcza, było to w 2017 roku w sumie to ciągle myślałam i byłam pewna że sama sobie poradziłam. Później już tylko walczyłam z samo okaleczeniami a jedyną rzeczą która odrywała mnie od rzeczywistości był sport. Po śmierci taty 14 maja 2015 roku i po śmierci ojczyma 11 czerwca tego samego roku popadłam w taką depresję że głowa mała. Wychowawcy wiedzieli że lubię sport i że kiedyś chciałam trenować sporty walki, porozmawiali z trenerem i tak zaczęłam chodzić na Kickboxing który trenuję do dziś . Miałam też w życiu dość rozbudowaną turystykę psychiatryczną. Gdy w listopadzie 2017 pojechałam na terapię na 3 miesiące tak naprawdę zaczęłam pracę nad sobą i swoją duchowością. To tam zaczęłam bliżej poznawać Słowo Boże, chodzić na Msze, spowiadać się nie tylko wtedy gdy była szczególna okazja na święta. Pamiętam jak kłóciłam się z panią terapeutką że nie pójdę na Mszę bo to nie dla mnie, że jest mi to nie potrzebne ale mnie zmusiła. Siedziałam zła w ostatniej ławce w kaplicy gdzie przyjeżdżał do nas wspaniały ksiądz Gabriel. Pamiętam mówił wtedy o tym jak działa Szatan i jak nas kusi że działa zupełnie odwrotnie niż Bóg. Za tydzień siedziałam już w pierwszej ławce i pragnęłam poznać, karmić się Słowem Bożym pragnęłam słuchać o Jezusie i jego czynach w kolejnym tygodniu czytałam jedno z czytań a w jeszcze kolejnym już śpiewałam psalm. Było to coś niesamowitego jak z tygodnia na tydzień zbliżałam się i poznawałam Pana Jezusa. Lecz to by było zbyt piękne jakby ciągle trwało. Wiedziałam że jest we mnie zło, zaczęłam zdawać sobie z tego sprawę że coś właśnie jest nie tak a jeśli nie we mnie to wiem że mnie otaczało. Gdy wróciłam w lutym 2018 byłam już pełnoletnia. Zmieniły się zasady funkcjonowania. Podpisanie papierków że decyduje się na pozostanie w placówce po ukończeniu 18 r.ż na moment zdeterminowały mnie do walki o własne życie zakończyłam toksyczne znajomości starałam się aby wszyscy zobaczyli że stać mnie na coś więcej niż tylko sprawianie problemów wychowawczych. Jedyną rzeczą z którą nie miałam problemu to szkoła, zawsze chodziłam na lekcje uczyłam się lepiej lub gorzej ale nigdy nie miałam zagrożenia i nigdy nie zawaliłam tego tematu. Dlatego postanowiłam jeszcze bardziej skupić się na tym szło mi dobrze czyli nauka i sport. Niestety bardzo szybko upadłam i straciłam sens walki bo już w marcu. Gdy straciłam koleżankę która popełniła samobójstwo załamałam się, nie mogłam tego zrozumieć. W kwietniu zamordowali mi kolegę. Szok i pustka była tak silna że znów zapragnęłam śmierci. Nadal brałam leki psychotropowe więc zaczęłam je zbierać. Chciałam je zażyć wszystkie naraz było to w czerwcu. Lecz czułam że nie mogę, wiedziałam już wtedy co dzieje się z samobójcami wiedziałam że nie trafiają do raju do nieba. Zgłosiłam wychowawcom że mam te leki i im oddałam. Nadal walczyłam z autoagresją. W wakacje placówka wysłała mnie na wolontariat do pracy gdyż całe dnie leżałam w łóżku z wielką depresją. Po wakacjach 3 września pojechałam na kolejny pobyt do szpitala na terapię. Postawiłam sobie cel że wyjdę z tego bagna i będę żyła na przekór diabłu. Tak się stało skupiłam się na terapii w 100%. Przepracowałam wiele traum z dzieciństwa nauczyłam się radzić w trudnych sytuacjach ze sobą i ze swoimi emocjami. Gdy wróciłam w listopadzie 2018 byłam innym człowiekiem pełnym radości. Oczywiście zdarzały się ciężkie chwile i momenty zwątpienia lecz nie poddawałam się szłam do przodu i czułam że Pan jest przy mnie. Zaczęłam chodzić do kościoła. W tym roku udało mi się wyjść do ludzi i zaczęłam śpiewać na chwałę bożą na wieczorach Uwielbienia. Najbardziej przełomowym momentem w tym roku w moim życiu były 3 dniowe rekolekcje wielkopostne. Te 3 dni jeszcze bardziej zmieniły moje życie i umocniły mnie w wierze. Pamiętam jak zeszłoroczne rekolekcje przemilczałam w ostatnich ławkach z mnóstwem pytań w głowie „po co mi to, po co tu jestem, co mi to daje, przecież to nie ma sensu” a w tym roku doświadczyłam wiele łask. Na przykład to że brałam czynny udział w rekolekcjach, śpiewałam tańczyłam, modliłam się z innymi młodymi ludźmi. Na modlitwie wstawienniczej gdy kapłan się nade mną modlił pierwszy raz w życiu ujrzałam obraz jak Pan Jezus mnie przytula tak jak ojciec córeczkę. Piękne przeżycie. Kolejną taką łaską było to że mogłam i miałam taki zaszczyt żeby poprowadzić wraz z kolegą 2 Starachowicki Dzień Młodych ten niezwykły wieczór Uwielbienia był dla mnie bardzo owocny, czułam tak przeogromną radość i pokój w sercu, że nawet nie jestem w stanie opisać tego słowami. To co tam się działo to jak Duch Święty na każdego wylewał są łaskę i wypełniał nasze serca jest nie do opisania. Nigdy w życiu nie czułam tak ogromnej więzi i bliskości z Jezusem jak właśnie tego wieczoru. Nie wspominając już o tym jak wielu wspaniałych i wartościowych ludzi poznałam. Jeszcze jedną taką łaską był wieczór Uwielbienia 6 maja 2019. To tam pierwszy raz w życiu zobaczyłam osoby uśpione w Duchu Świętym i poznałam księdza który pomodlił się nade mną. Od tego dnia czuję że jestem wolna od grzechu nieczystości cielesnej i jeszcze jednego uzależnienia o którym prawie nikomu nie mówiłam.Naprawdę wiem i czuję że jestem wolna, nie włada mną już żadne uzależnienie. To wszystko zawdzięczam tylko Panu Bogu oraz ludziom którzy byli Jego pośrednikami.Teraz dopiero rozumiem dlaczego te wszystkie próby samobójcze przede wszystkim te bardzo poważne nie doszły do skutku, ponieważ Bóg ma dla mnie plan ma dla mnie zadanie do wykonania i muszę je wypełnić. To że nadal żyję jest swojego rodzaju cudem to że mam przy sobie wspaniałych ludzi we wspólnotach do których należę i w Diakoni muzycznej również to wszystko jest darem od Boga. Teraz jestem na tyle silna psychicznie i fizycznie że pomagam innym m.in. poprzez prowadzenie bloga pod tytułem „Wygrałam życie”. Chcę i mam taką wewnętrzną potrzebę niesienia Słowa Bożego i Ewangelii, niesienia pomocy innym, wspierania młodych w trudnych chwilach również w momentach utraty wiary. Wiem że Pan dał mi drugie życie i teraz wiem jak je przejść, tylko i wyłącznie z Bogiem, warto zawierzyć swoje życie i rodzinę Maryi naszej kochanej Mamusi. Ja już to zrobiłam ale zanim zaczęło być tak pięknie jak jest już od kilku miesięcy przeżyłam prawdziwe piekło.

Wordpress theme by jaknajbardziej.pl